Pokaże za to miśki.
I obrazy mojej przyjaciółki Moni, mam nadzieję, że po urodzeniu dziecka nie porzuci malowania, bo jet prawdziwą artystką :)
Dostałam od niej wielką siatę mulin i kordonków. Ma to po cioci, która wyszywała. Są tam muliny Coats i Dmc, ale też Ariadna. Można na nich śledzić historię zmiany ich etykietek :)
Witaj kochana. Frywolitkuję czółenkiem, pierwsze dwie godziny na kursie były dla mnie koszmarem, nie mogłam opanować tej techniki, potem nastąpiło olśnienie i załapałam o co w tym wszystkim chodzi. Może pomogę?
OdpowiedzUsuńJa na czółenku nic nie zrobiłam, nie wychodziło mi, ale igłą jakoś szybko załapałam o co chodzi. Śliczne misiaczki i jakie piękne kolory. A te obrazy z miłą chęcią powiesiłabym u siebie w pokoju. Ma może Twoja koleżanka bloga? Mulinki i kordonki na pewno się przydadzą. Ja frywolitki z powodu braku kordonka próbowałam robić grubszą nitką i po kilku nieudanych próbach zaczęło coś wychodzić
OdpowiedzUsuńWitaj:))Asiu-Esprit, dzięki za Twoją wizytę na moim blogu, a do Alwerni z Chrzanowa, mam blisko:))Nawet tam ślub brałam w klasztorze właśnie;))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam krajankę!:)