Odkąd GO poślubiłam spełniają się wszystkie moje marzenia

Już poślubiona, jeszcze ze swoim nazwiskiem wracam z powrotem do życia robótkowego. Nie mogę uwierzyć, że już po wszystkim. Zawsze wracając z pracy, czy jadąc do niej miałam coś do załatwienia związanego ze ślubem, a tu teraz nagle nic? Co ja zrobię z tym czasem?

Ale nie o tym chciałam Wam pisać.

Będzie to post o naszej ślubnej sesji na Rodos.

Zawsze marzyłam o ślubie na plaży, ale niestety nie mogłabym się wyrzec wielkiego dwudniowego wesela :) Bo kocham takie imprezy :)

Ale, gdy tylko dostałam w prezencie od mojego narzeczonego bilety na podróż poślubną, zaświtał mi w głowie pomysł sesji o wschodzie słońca na rajskiej plaży. Jako, że jechaliśmy ze znajomymi, oni dostali w ręce aparat, naszym zadaniem było zabranie strojów ślubnych (oczywiście nie wzięłam mojej księżniczowatej sukni, tylko tę poprawinową, bardziej wpisującą się do konwencji sesji(Cymbeline Pour Oui 33)). Moim dodatkowym zadaniem, obudzenie męża o czwartej rano - bardzo ciężko mi to poszło.

Na plaży było bardzo mało osób, raczej pojedyncze przypadki biegaczy, czy imprezowiczów nie pamiętających, w którym hotelu się zatrzymali. Pomimo tego wzbudzaliśmy duże zainteresowanie.


Pozy.. Takie od niechcenia, bo mój mąż był bardzo wyczerpany ;)

Sesja sprawiła nam dużo śmiechu i radości, a zdjęcia spełniły moje oczekiwania - oczywiście nikt z nas nie jest profesjonalnym fotografem, zatem zdjęcia pozostawiają dużo do życzenia, (w przeciwieństwie do post - weddingowej), ale i tak jest to dla nas rewelacyjna pamiątka i spełnienie kolejnego z moich marzeń.

Polecam wszystkim taką formę. Zdjęć ślubnych nigdy za wiele
:)