Mirabilia - The Rose of Sharon - Postępy w marcu

Realizacja moich celów idzie świetnie! Dzięki rozpisaniu ich na poszczególne etapy idę do przodu, powoli, ale w szerszej perspektywie czasu widać znaczny postęp. 


W marcu uszyłam sukienki dla dziewczynek, ale również znacznie popchnęłam moją Mirabilię. 


 Założyłam sobie, że raz w miesiącu uszyję coś dla siebie lub dziewczynek, co tydzień wykonuję jedną czynność (odrysowanie wykroju, wycięcie poszczególnych elementów z tkaniny, szycie, poprawki) i to działa!



 

To samo z haftem, założenie 30 minut haftu dziennie, rzadko kończy się na 30 minutach, ale mogę "nadrobić" dni kiedy nie haftowałam wcale. Czyli ogólne założenie to haft ok 15 godzin w miesiącu. czasem jest więcej, czasem mniej, ale staram się aby moje 100% było zrealizowane. Wiem, że może to brzmieć jak nieprzyjemny obowiązek, ale dla mnie to przypomnienie, że ja też jestem ważna. Moje potrzeby, mój relaks i moje przyjemności. Łatwo o tym zapomnieć zwłaszcza, gdy dzieci uczą się zdalnie, pracuje się zdalnie i czasami brakuje dnia, albo po prostu sił.

Staram się realizować mój plan na balans, brzmi dziwnie, ale to rzecz na której skupiam się w tym roku, bo gdzieś mi się zagubił w 2020. Zazwyczaj cierpiał na tym czas dla mnie, i czas dla rodziny. W tym roku jest znacznie lepiej:) Przede wszystkim czuję to, że jestem mniej zmęczona. 







Można powiedzieć, że haft już skończony. Niestety muszę spruć prawy element filaru, ponieważ wyszyłam go za wysoko. Musiałam się w którymś momencie pomylić. Boli mnie serce, ale nie zniosłabym tego braku symetrii patrząc codziennie na ten haft.

Z bardziej optymistycznych rzeczy przyszły mi już moje zakupy do Andromedy Mirabili. Oczywiście dokupiłam jakieś tkaniny, które budziły moją ciekawość. Najbardziej interesująca wydaje się ta Lugana splash, myślę, że jest urocza :) Kilkanaście mulin do Andromedy i przyszłych projektów, nici metaliczne Kreinik, koraliki, które niestety musiałam zamienić na TOHO, bo w PL nie było tych, które potrzebowałam, jak zwykle igły, i ulubiony len 32ct i 35ct.

Andromeda będzie szybkim haftem. Ale wcześniej obiecana Marysi syrenka SODA :) Moje dziecko zdecydowało się na dwie, bo reszta się jej nie podoba, więc myślę, że szybko pójdzie. 



 





4 komentarze:

  1. Prucie to faktycznie koszmar, ale sama tak mam, że nawet gdy nie widać błędu, to ja o nim wiem i mnie męczy ;)
    Dobrze, że znalazłaś czas dla siebie, na pasje. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak musiałam pomyśleć tez o sobie. My kobiety mamy niestety taka skłonność do poświęcania się gdy nikt o to nie prosi :)

      Usuń